Renowacja schodów cz. 1 czyli mały wstęp do wielkiego bałaganu.
W sumie nic wielkiego- ot, w końcu mieszkamy w tym domu już dobre parę lat! Ale nigdy to nie był nasz dom i nigdy nie mieszkaliśmy w nim sami! Od zawsze towarzyszył nam mój brat z rodzinką na pięterku.
Nie raz marzyliśmy, że dom jest nasz i że w końcu naprawimy wszystkie błędy renowacyjno- wstrojowe mojego taty i brata i stworzymy COŚ PIĘKNEGO! Wiadomo jednak- jak to w życiu bywa- musieliśmy ze swoim marzeniem poczekać kilka lat. Zdążyliśmy w tym czasie dorobić się 4 dzieci i kota:) Bywały dni, że już traciliśmy nadzieję na jakąkolwiek zmianę i nawet rozważaliśmy wyprowadzkę, lecz szkoda mi było tego domu, gdzie moja babcia wychowała 7 dzieci i skąd moja mama, przez okno uciekała na randki z moim tatą...
Gdy w końcu zamieszkaliśmy w naszym domu sami, od razu wiedziałam jedno- coś odnowić muszę bo się uduszę:) Nie mogliśmy zabrać się za żadną " grubszą robotę" bo był akurat czerwiec i czekały nas dwa miesiące w domu z naszymi czterema synami. Kto ma tylu synów wie, że w takich warunkach,nawet ugotowanie obiadu graniczy z cudem. Odłożyłam więc na bok wszelkie plany remontowe i zadowoliłam się przenoszeniem klamotów z dołu do góry- poddasze miało być królestwem dzieci od tej chwili. Nie wytrzymałam jednak długo. Pewnego dnia, bez większego planu, bez narzędzi i bez doświadczenia, z czwórką dzieci w domu i z mężem w pracy, postanowiłam, od zaraz, natychmiast uratować nasze schody. Myśl o ich renowacji chodziła mi po głowie od kilku lat, lecz ponieważ schody należały bardziej do mojego brata, niż do nas, na planach i marzeniach się zawsze kończyło. Ale do czasu:) Schody prezentowały się tak ( wiem, nie daje się takich zgjec na bloga ale wybaczcie- w ferworze remontów cykałam telefonem jak się dało i bez oświetlenia:))
To, co widzicie powyżej, to już jest wersja super- częściowo bez brązowych dywaników na stopnice rodem z domów naszych ukochanych bogatych cioć z lat 90 tych. I do tego już w trakcie remontu.
Zwizualizujcie sobie jeszcze czarną wycieraczkę z leroy merlin za 10 zł, oraz 100 par butów poprzednich lokatorów które leżały na każdym stopniu., a zrozumiecie, dlaczego odnawianie schodów śniło mi się po nocach.... Takie sny- katharsis- z otchłani do raju, ach no po prostu szkoda gadać:)
W każdym razie, bez wchodzenia w szczegóły mojej psychiki ,chcieliśmy, żeby schody przypominały jednak taki obrazek:
Lub taki:
Albo taki:
Nie miałam więc wyjścia- musiałam zeszlifować ten paskudny, żółty świecący się lakier i odkryć prawdziwe piękno naszych schodów! Nie miałam planu, nie miałam czasu ale miałam zapał.
A co z tego wynikło to zobaczymy niebawem...
Gdy w końcu zamieszkaliśmy w naszym domu sami, od razu wiedziałam jedno- coś odnowić muszę bo się uduszę:) Nie mogliśmy zabrać się za żadną " grubszą robotę" bo był akurat czerwiec i czekały nas dwa miesiące w domu z naszymi czterema synami. Kto ma tylu synów wie, że w takich warunkach,nawet ugotowanie obiadu graniczy z cudem. Odłożyłam więc na bok wszelkie plany remontowe i zadowoliłam się przenoszeniem klamotów z dołu do góry- poddasze miało być królestwem dzieci od tej chwili. Nie wytrzymałam jednak długo. Pewnego dnia, bez większego planu, bez narzędzi i bez doświadczenia, z czwórką dzieci w domu i z mężem w pracy, postanowiłam, od zaraz, natychmiast uratować nasze schody. Myśl o ich renowacji chodziła mi po głowie od kilku lat, lecz ponieważ schody należały bardziej do mojego brata, niż do nas, na planach i marzeniach się zawsze kończyło. Ale do czasu:) Schody prezentowały się tak ( wiem, nie daje się takich zgjec na bloga ale wybaczcie- w ferworze remontów cykałam telefonem jak się dało i bez oświetlenia:))
To, co widzicie powyżej, to już jest wersja super- częściowo bez brązowych dywaników na stopnice rodem z domów naszych ukochanych bogatych cioć z lat 90 tych. I do tego już w trakcie remontu.
Zwizualizujcie sobie jeszcze czarną wycieraczkę z leroy merlin za 10 zł, oraz 100 par butów poprzednich lokatorów które leżały na każdym stopniu., a zrozumiecie, dlaczego odnawianie schodów śniło mi się po nocach.... Takie sny- katharsis- z otchłani do raju, ach no po prostu szkoda gadać:)
W każdym razie, bez wchodzenia w szczegóły mojej psychiki ,chcieliśmy, żeby schody przypominały jednak taki obrazek:
Lub taki:
namobelpobel.blogspot.com |
Albo taki:
Nie miałam więc wyjścia- musiałam zeszlifować ten paskudny, żółty świecący się lakier i odkryć prawdziwe piękno naszych schodów! Nie miałam planu, nie miałam czasu ale miałam zapał.
A co z tego wynikło to zobaczymy niebawem...
Lalala! Świetny blog :) będzie tu często zaglądać
OdpowiedzUsuńLalala! Świetny blog :) będzie tu często zaglądać
OdpowiedzUsuńOla, powodzenia!
OdpowiedzUsuńNo nie mogę się doczekać efektu!!!
OdpowiedzUsuńNo nie mogę się doczekać efektu!!!
OdpowiedzUsuńPo pierwsze nawet nie wiesz jak bardzo chialabym mieć nawet takie schody jak na pierwszym zdjęciu.po drugie widziałam film jak Kazio2 pracuje na tych schodach A wszyscy wiedzą ze dzielo rąk takich musi być wielkie. A po trzecie już kilka razy klikalam i klikalam w ten link i ciągle nic. Więc cieszę się jak cholera ze się żeś W końcu "wypluła" to kolejne dziecko.. Trzymam kciuki i już czekam na kolejny post
OdpowiedzUsuńPo pierwsze nawet nie wiesz jak bardzo chialabym mieć nawet takie schody jak na pierwszym zdjęciu.po drugie widziałam film jak Kazio2 pracuje na tych schodach A wszyscy wiedzą ze dzielo rąk takich musi być wielkie. A po trzecie już kilka razy klikalam i klikalam w ten link i ciągle nic. Więc cieszę się jak cholera ze się żeś W końcu "wypluła" to kolejne dziecko.. Trzymam kciuki i już czekam na kolejny post
OdpowiedzUsuńSuper że zaczęłaś, powodzenia!!
OdpowiedzUsuń