Doznania. Czyli jak przeżyć remont bez depresji.

Niektóre doznania są nie do podrobienia. Smak truskawek w sezonie, gęsia skórka gdy ktoś przejedzie widelcem po szkle, ból zębów gdy za szybko wgryziesz się w lody, piasek w pościeli na campingu nad morzem i oczywiście remont. 



Przedłużający się remont.
TO doznanie pobija wszelkie inne. 
Jest jak drzazga w stopie która się już wbiła kilka dni temu i niby człowiek pamięta że ją ma i uwiera non stop, ale jakoś tak ciężko się zebrać i w końcu ją usunąć. 
I w pewnym momencie ten ból robi się jakiś taki swój i już człowieka drzazga tak nie denerwuje, 
Czasami zarośnie a czasami sama wyjdzie. 
A niekiedy ropieje i trzeba ją wydłubać. 
Najlepiej igłą. 
I to samemu. 
I tak jest z remontem, uwiera z każdej strony i drapie ale nie ma szans, nadal nie do usunięcia.

Ale taka sytuacja ma też drugą, mniej cierpką stronę. 
Nie sypiamy w prawdzie dłużej niż po 3 godziny i nie mamy siły na nic ale jest już bardziej lepiej niż gorzej. 
Mamy łazienkę, 
I mam dla Was sto tysięcy zdjęć z etapu zanim łazienka powstała.
Bo, aby mieć łazienkę musieliśmy wpierw zedrzeć podłogi, wyjąć z wnętrza jakieś dziwności w stylu palety drewniane, kawałki styropianu, piasek i tym podobne badziewia, zastąpić je normalnymi produktami budowlano- remontowymi, w tym ogrzewaniem podłogowym  i zaprosić Panów Od Wylewek. Mieliśmy na to dwa tygodnie. I wszystko zrobiliśmy sami.
Udało się. Przyszli Panowie od wylewek i od płytek w łazience.
Ale oczywiście żeby nie było za PROSTO,  nasz cudem znaleziony fliziarz nie miał czasu ( sic!)  fugować więc zostawił nam całe sprzęty( tak, istnieje specjalne wiaderko do fugowania) i powiedział" Piotrek dasz sobie radę". I tyle Gościa widzieliśmy.......

Macie kilka fotek, na wypadek gdybyście nie wierzyli w moje słowa.
Jakość słaba i nie są obrobione, więc teoretycznie popełniam Pierwszy Główny Błąd Blogerski, ale obiecuje poprawę.  Większość zdjęć robiłam telefonem i wiecie, po nocach bo my #nieśpimynigdy .
W międzyczasie zepsuł nam się laptop i na nowym jeszcze nie mam żadnego programu do obróbki...
Obiecuję też nie robić już rocznych przerw i już się dla Was pisze post o malowaniu szafek kuchennych, :) Na wielki pokaz łazienki musicie poczekać, ponieważ jest wciąż w bałaganie budowlano remontowym, ale pokażę Wam malusienieczkie zajaweczki, cobyście wiedzieli że nie kłamię i łazienkę mamy.
Po więcej odsyłam na Instagram. Tam macie wszystko :))

A poniżej obiecane remontowe reminiscencje.......





Tak, to co widzicie powyżej to śmieci pod naszą podłogą.
A poniżej już z pięknymi wylewkami i naszymi łazienkowymi płyteczkami.
Niestety, zdjęcia gdzie sami układamy ogrzewanie podłogowe są koszmarne- można nimi straszyć dzieci:  " Tadzio, jak natychmiast się nie uspokoisz będziesz po nocach kładł ogrzewanie podłogowe- patrz foto" Jednak naprawdę, zrobiliśmy to sami. To jest w sumie cud, bo poszło gładko i sprawnie.
Nie zrobiliśmy oczywiście testu szczelności ale zakładamy że będzie dobrze <hehe>









Wiaderko do fugowania! I mój muliti -sklillowy mąż budowlano- remontowy. Opłaca się mieć taki nabytek mimo wszelkich wad programowych jest to spoko opcja :D
Umie nawet położyć tapety :D



Powiem Wam jeszcze, że planowałam opisać Wam wszystko dokładnie i pięknie ale na dzień dzisiejszy- no nie mogę! Myślę, że w miarę jak będę Wam pokazywała jak się wszystko pięknie zmienia, opiszę Wam co i jak i dlaczego zerwaliśmy, dodaliśmy itp.
Póki co mam jak po porodzie- trauma :D
Jak wspominam to wszystko co zrobiliśmy w tak krótkim czasie to myślę, że to nie możliwe haha.
Buziaki dla Was i dziękuję że czekaliście na ten wpis tak długo :* 


9 komentarzy:

  1. Obserwuję wasz remont na insta :) Jestem pod ogromnym wrażeniem! Jesteście lepsi niż niejedna ekipa budowlana :D
    Pozdrawiam,
    Polenka

    OdpowiedzUsuń
  2. ale za to jakie potem fajne wspomnienia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mąż miał wymalować tylko ściany i sufit w łazience, a już wymienił oświetlenie, brodzik przy okazji tez kupiliśmy, no to jeszcze nowa kabina, bo ta już się nie wstawi ponownie, hm biura latem już pewnie nie wymaluje:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja Was podziwiam, ale podziwiam też mojego męża, który bardzo bardzo dużo umie i chce sam robić z prac remontowo-budowlanych bo tzw. fachowcy robią robotę z grubsza a zazwyczaj olewaja detale, które jednak decydują o całości. Więc może to i lepiej że fugowaliscie sami. Ukłony w Wasza stronę

    OdpowiedzUsuń
  5. Podziwiam Cię, mnie remont doprowadza do palpitacji serca. Nie potrafię się odpowiednio przygotować.

    OdpowiedzUsuń
  6. Super, że Wam tak sprawnie poszło!

    Mam małą uwagę: używanie słowa depresja w tym kontekście to jednak trochę nadużycie. Depresja to poważne zaburzenie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Często nie doceniamy naszych możliwości. Mamy więcej sił niż nam się wydaje. Trzymam kciuki, żeby na kolejne etapy starczyło Wam sił :)

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.