Ratunku! Remont! Czyli o tym, dlaczego staliśmy się superbohaterami niczym z komiksów Marvela

Pamiętacie tego dziadka z reklamy Werther's original ? 


Na pewno pamiętacie.
Ten sielski nastrój i pyszne cukierki.


Ja za każdym razem, gdy schodzę na dół,na nasze remontowe pole bitwy,  przywołuje ten obraz i wyobrażam sobie, jak siedzę w salonie, otoczona dziećmi i buzie mam zapraną cukierkami( wnukom nie dam no bo przecież zęby i dieta bezmleczna i bezcukrowa i bezsmakowa)  i  daje mniej więcej w taki deseń: " tak kochani tak właśnie z Waszym dziadkiem i pradziadkiem remontowaliśmy ten dom, na kolanach, w nocy, w pocie czoła, w kurzu i wśród waty mineralnej. A wasz Tatuś w tym czasie siedział sobie na poddaszu i demolował go z braćmi, tak takie to były czasy dawniej  " I taka rozmarzona z radością wspominam remont. 
I tak będzie, myślę nawet, że wcześniej niż za 50 lat.


w pewnym sensie już jest. Już wspominam z rozrzewnieniem tą traumę demolkową.

Wnuków nie mam ale mam Was, więc usiądźcie wygodnie, wyjmijcie z szafek cukierki ( Wam wolno) i posłuchajcie.......



Remont to doświadczenie transcendentalne.

 Miesza się tu pot krew łzy i radość jak przy porodzie, gdy już wszystko jest za Tobą a mały Dziecior leży na brzuchu w wersji out a nie in :)
Jest dziś 10 maja.
Wczoraj stało się niemożliwe- wylali nam Panowie wylewki.
Ostatnie dwa tygodnie wszystko podporządkowane było właśnie  wylewkom.
Po nocach zrywaliśmy podłogi, układaliśmy styropian, mordowaliśmy się z odpływem liniowym ( już teraz wiem, można to zrobić PO wylewkach i mieć ładne 2 cm spadku a nie jak u nas prawie 4 bo wylewka wypadła wyżej)
Sami rozłożyliśmy ocieplenie i ogrzewanie podłogowe.
To jest wręcz niemożliwe.
Ci z Was, którzy mają bzika budowlanego zapraszam na Instagram.
Tam można zobaczyć WSZYSTKO.
Tym którym się nie chce, pokażę conieco.




Po wykonaniu niemożliwego, czuję się jak superbohater Marvela. 

Niestety nie ma tam żadnej babki w rozmiarze 40 z palcami oblepionymi pianką niskoprężną.
( Bo wiecie, ona NIE SCHODZI z palców nigdy. To znaczy schodzi. Ze skórą. )
Ale to nic.
Bo są wylewki!
Najgorsze za nami.
Czas na to, co kocham czyli urządzanie wnętrz.

Napiszę Wam tylko że w międzyczasie odnawiam naszą starą kuchnię IKEA STAT i będę miała dla Was post piękny i cudowny właśnie o tymże.
I o moich wyborach płytkowych i wszystkim innym.
Obiecuję zawalać Was teraz treściami często i gęsto.
Bo dzieje się PIĘKNO tu u nas.
Albo będzie się dopiero dziać
A i tak na końcu dzieci zdemolują wszystko.
Więc muszę je  Wam pokazać już niebawem,  szybciutko:)

3 komentarze:

  1. Oj remont wymaga mega siły i cierpliwości... trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  2. przeżyłam 2 remonty generalne i za KAŻDYM razem miałam mordercze instynkty. Nikt tak nie potrafi mnie wyprowadzic z rownowagi jak ekipy remontowe. Słabo mi i wypieram te momenty ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Współczuję. :) Sama pracuję teraz w ogrodzie (też coś w stylu remontu), więc wyobrażam sobie, ile to roboty. :)

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.