Nasz stary ale jary, czyli odrobina ckliwej historii z moją rodziną w roli głównej.

Nasz stary dom jaki jest- każdy widzi. 




Można by rzec. I na tym zakończyć sprawę domu.
Jest jaki jest, mały, obity znienawidzonym przez każdego plastikiem, ze starym bynajmniej nie klimatycznym dachem, ze zdecydowanie za niską podmurówka, ze starymi oknami, niskimi stropami i wszystkim co tylko można w starym domu uświadczyć.




Ale, przecież Mama zawsze mi powtarzała: liczy się wnętrze! 

I tak, wnętrze ma się lepiej. klimatyczne pokoiki, bardzo ciekawy plan, super " hallway" ( bo ani to wiatrołap ani przedpokój, ani klatka schodowa)  i ten klimat z dawnych lat- można się gonić w koło, przez salon kuchnię i przedpokój. Dla rodziców piątki nadpobudliwych chłopców idealna opcja. 
Całe poddasze jak jeden mąż do zabawy i harców, z antresolą, belkami stropowymi i nawet z łazienką.  
Dodajmy jednak do tego rozwaloną drewnianą podłogę (do cna), brudne jak siedem nieszczęść ściany, stare drzwi( akurat one są fajne, bo własnoręcznie wykonane przez Dziadka, tylko kolor na litość boską, dramat stulecia) itepe i tede... No co by nie mówić wnętrze też lekko odstraszające ma nasz dom,  ale z potencjałem. Tak przynajmniej mawiali goście.
< tu powinnam Wam wrzucić jakies foto wnętrza z przed remontu , ale padł nam dysk w starym thinkpadzie więc nie dostaniecie nic a nic. Musicie sobie wyobrazić. > 

Zacznijmy jednak po kolei. 


Zamknijcie oczy. 
Zobaczcie to. 
Polska wieś, okolice Ojcowa. 
Las, górki i pagórki. 
Widok na Zamek w Pieskowej Skale. 
Ziemia. 
Dom. 
Dom drewniany. Mały ale przytulny. 
A w nim żona i mąż i ich 7 dzieci. 
Sobie żyją. 
Mają raz lepiej, raz gorzej, raz weselej, raz smutniej. 
Wojnę przeżyli i wszystko jest dobrze. 
Lata płyną. 
(Pewna Panna, jedna z rodzeństwa, ucieka oknem do Pewnego Kawalera. 
Będzie z tego ślub. 
I dzieci. 
Już niebawem. 
I dobrze. )
Ale wróćmy do wsi. 
Do domu. 
Z ogrodem i widokiem na Pieskową Skałę. 
Mimo odległości nawet tam dociera.
Przychodzi radośnie- złoty okres dla polskiej wsi, piękny Peerel. 
I nagle się okazuje, że drewniany domek już jest passe. 
Czas na nowoczesność. 
Przecież kogo tylko stać, ten buduje. 
Z pustaka! 
I ten mężczyzna, z drewnianego domku myśli. 
(W między czasie wydaje za mąż niejedną córkę, w tym tą która oknem uciekała. 
Do mojego taty. )
Myśli i już wie- trzeba zbudować nowy dom. 
I buduje. 
Lata mu to zajmuje całe. 
Już dawno jest Dziadkiem. 
Już mu ten dom nowy nie jest potrzebny. 
Ale co tam- się udało. 
Stoi wielki pustak kwadratowy. 
Sto pokoi i 4 balkony. 
Dwa wejścia a nawet i trzy! 
Rarytas! 
A stary domek stoi samotny, już trochę zapomniany. 
Zazdrości. 
Ale tylko trochę, bo zna swoją wartość. 
I nie tylko on.
Bo jest taka nastolatka, której mama kiedyś tym oknem, o właśnie tym, uciekała.
Do mojego taty. 
I ta nastolatka, moja siostra rodzona też poznała się na starym domu. 
A że była wnuczką Dziadka, mogła spróbować i zaryzykowała: 
Dostała dom z małym zastrzerzeniem: 
Musi sobie go zabrać bo nie pasuje do nowego Pustaka. 

I tu na scenie pojawia się mój Supertata. 

Człowiek o stu talentach.  
Jest trochę muzykiem, trochę stolarzem, trochę tokarzem troszkę budowlańcem, prąd zrobi, wodę podciągnie, dom z innej wsi przeniesie i postawi na nowo.... 

Taki jest ten mój tata. 
Myślę, że nie ma na świecie drugiego takiego. 
Bo kto, no kto, weźmie i na polecenie córki przeniesie dom ze wsi do wsi? 
No właśnie. 
A mój tata przeniósł. 
Moja siostra musiała nie wierzyć w to co się dzieje. 
Tata porzyczył od kumpla ciężarówkę i w drogę. 
Rozłożył nasz dom, niczym klocki lego i załadował na pakę. 
Sam mówi, że było to najbardziej szalone co zrobił w życiu. 
Bo dom stał na dość sporej górce. 
Stromej. 
Więc zjazd z niej, tą ciężarówką ,załadowaną domem, mógł być jego ostatnim zjazdem w życiu. 
Ale nie był. 
Udało mu się zjechać, wyładować dom i poskładać go w kupę. 
Zajęło mu to kilka lat. 
Kilkanaście. 
Moja siostra zdążyła wyjść za mąż, przeprowadzać się pod Warszawę i całkowicie zrezygnować z opcji mieszkania w starym domu. 
I bardzo dobrze, bo zamieszkał w nim mój brat. 
A potem i ja. 
Najpierw z mężem. 
Potem z synkiem. 
A za rok z kolejnym synkiem. 
I kolejnym 
I kolejnym.... 



I w zeszłym roku, właśnie ostatnio minąłpierwszy rok, mój brat wyprowadził się do swojego własnego domku a my zamieszkaliśmy sami. 
I  zaszłam w ciąże z kolejnym synkiem. 
I zaczęłam remont. 
Rok temu! 
Zeszlifowałam pierwsze stopnie naszych schodów.
 (Pamietacie?  Jak nie,to zróbcie  klik i zobaczcie sami, co ja wtedy sobie myślałam :D )
Nie skończyliśmy tych schodów do dziś, wiecie?

(Ale udało mi się urodzić 5 syna- chociaż to udało się nam doprowadzić do końca :D )


Gdybym wtedy wiedziała, że dziś będę miała przed sobą 30 lat zadłużenia, pewnie nie szlifowałabym tak uparcie. 
Ale nie wiedziałam. 
Więc odwaliłam kawał dobrej roboty, którą częściowo trzeba będzie powtórzyć.

Ale nie o tym miało być a o domu.


Ostatnie dwa słowa i kończę. 

Dom nasz jest stary. 
Ma małe okna i jest niski. 
I w ogóle jest za mały dla naszej rodziny. 
Ale. 
Ma swoją niezwykłą HISTORIĘ. 
Ma ręcznie robione przez Dziadka drzwi wejściowe. 
I drzwi wewnętrzne. 
I łuki nad nimi, pomysł mojego taty. 
I witraże, dzieło mojego męża. 
I muszę wszystko, całą tą stolarkę uratować spod opresji kupowobrązowej lakierobejcy. 
I pewnie będziemy ten cały dom remontować sto lat. 
I wydamy sto razu więcej niż gdybyśmy budowali. 
I się zestarzejemy a nie skończymy.



A jest jeszcze ogród i cała masa masakry ogrodowej. 
Ale to nic. 
Bo wiecie, stare domy są super. 
Szczególnie takie, których historia jest też naszą historią.








19 komentarzy:

  1. Wzruszyłam się czytając Twój tekst. Ten dom to historia i emocje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się, że domy z historią mają duszę, sama marzę aby kiedyś z bloku przenieść się do własnego domku ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Stare domy to jest masa pracy, ale z taką historią jest klimat :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękny i klimatyczny dom!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękny dom, uwielbiam stare budownictwo.

    OdpowiedzUsuń
  6. To ja, mieszkanka Starego Domu :)
    Rok temu spakowaliśmy walizki, pożegnaliśmy Warszawę i zamieszkaliśmy w małym, drewnianym domku na Podlasiu. Tak jak u Ciebie, to rodzinny dom pełen wspomnień. Krzywy, trzeszczący, niedoskonały... ale jaki ciekawy!
    Pozdrawiam gorąco!
    Hania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oooooooo nie jestem sama <3

      Usuń
    2. piekny blog i instagram, zazdroszczę kreatywności, ja odkąd mam 5 dzieci chowam wszystkie pomysły do kieszeni bo nie mam na nic czasu :(

      Usuń
  7. Przepiękna historia, tyle z niej czuć miłości :) A Twojego Tatę szczerze podziwiam - niesamowite, że przeniósł dom! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, ja też podziwiam tatę- czego On nie zrobił.... :)

      Usuń
  8. A mnie się podoba Twój dom, tak na pierwszy rzut oka :) A gdy poznałam jego historię, spodobał mi się jeszcze bardziej :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Muszę Cię zawieżć. Mój tata też jest taki szalony, więc jest ich dwóch. Co prawda domu, jeszcze, nie przeniósł i, jeszcze, o tym nic nie wie. Piękna historia. Życzę Wam wszystkiego co najlepsze i wytrwałości w dążeniu do celu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo dziekuje. Tacy szaleni tatusiowie to skarb :)

      Usuń
  10. Super historia i świetnie się ją czytało! Ja też jestem właścicielką starego domu. Z tym, że na moje nieszczęście nie mówimy tu o małym domku, a o ogromnym domiszczu. Budynek ma 90 lat, jest murowany i ma proste ściany, ale na tym się kończą pozytywy. Poza tym do wymiany jest wszystko. Dach już za nami, czekają jeszcze instalacje elektryczna i hydrauliczna, ściany, okna, całe wykończenie... Chyba, że najpierw wykończymy się my :) Ale mimo to nie chciałabym budować - ten dom jest częścią historii naszej rodziny i to właśnie my chcemy przywrócić mu świetność. I już nie mogę się doczekać, gdy te puste ściany staną się świadkiem naszego życia. Gdy ten budynek, który teraz jest tylko surową bryłą, stanie się naszym domem i naszą ostoją. Pozdrawiam ciepło :) Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie tak jest. Remont to masakra inansowo- emocjonalna haha ale warto, dla tych wspomnień, dla historii dla siebie!
      Ja nasz dom raz kocham a raz nienawidzę ale nie oddałabym za żaden domek jednorodzinny w ośce. Ajest takich osiedli jak grzybów po deszczu wkoło nas...

      Usuń
  11. Niesamowite jest to, że będziecie dalej tworzyć historię tego domu. Domu, który już tyle widział i jeszcze nie jedno zobaczy :) Fajnie będzie kiedyś opowiadać wnukom, jak ich babcia uciekała przez okno. My też mamy taki rodzinny dom wśród bzów, ale niestety nie ma możliwości dogadania się z rodziną. Do niszczeje aż się pewnie rozsypie. Aż żal patrzeć. Uratowaliśmy jedynie co się da. Krzesła, kredens i inne drobiazgi, które znajdą się w naszym domu. A Tatusia mam podobnego, choć główny zawód to taki, jak Twojego Męża.. Bez niego nawet nie zabieralibyśmy się za budowę, bo zwyczajnie nie byłoby nas jeszcze stać na fachowców. Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, tatusiowe to skarby córek! A wam zazdroszczę starych mebli, my mamy tylko.krzesła po dziadku, podobno nikt na nich.nie mógł diadac tylko w.niedzielę, taka krąży legenda, bo sa w super stanie mimo ze z czasow glebokiego.PRL.

      Usuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.